środa, 2 stycznia 2019

Witajcie w nowym roku!

Witam wszystkich w nowym roku! 


Jakiś czas temu pod ostatnim rozdziałem napisałam, że zrobię małe podsumowanie i właśnie teraz zamierzam to zrobić.

Jak wiecie ten blog istnieje już parę lat, a dokładnie 5. 5 lat! Możecie w to uwierzyć?
Zaczynałam go pisać z przyjaciółką i miałyśmy plany stworzyć coś co będziecie z przyjemnością czytać. Życie tak się ułożyło, że skończyłam swoje opowiadanie, a blog należy tylko do mnie. 
Jeśli ktoś tu jest od początku to wie, że Sandra ma swojego bloga i zamieszcza w nim swoją twórczość (która jest swoją drogą per-fect).

Przez te parę lat miała myśli: "Ktoś to w ogóle czyta?" "Warte są moje wszystkie godziny poświęcone pisaniu dla jednego wyświetlenia na miesiąc?". Chciałam zakończyć pisanie, bo nie widziałam w tym dalszego sensu. Całe szczęście miałam przy sobie kogoś kto mnie zawsze wspierał, dawał tego przysłowiowego "kopa w dupę". Gdyby nie ona to nie czytalibyście teraz tego posta, a ja nie miałabym komu podziękować za zaangażowanie. 

 5978... <-- Tyle osób weszło na mojego bloga w ciągu tych pięciu lat. 
 65... <-- Tyle osób skomentowało rozdziały w ciągu tych pięciu lat.
Dla jednych to mało, dla innych dużo. A dla mnie? Są to liczby, których się nie spodziewałam. Zaczynając pisać miałam w głowie myśl... "Chciałabym, żeby było chociaż 100 wejść, żebym widziała, że jednak ktoś tu zagląda". 
Nie jestem w stanie podziękować każdemu z osobna, więc zrobię to ogólnie.
Dziękuję! Dziękuję! I jeszcze raz dziękuję! 
Pisanie dla was było czystą przyjemnością, dlatego chyba mogę już ogłosić, że będzie 2 część! 
Jestem w trakcie pisanie, ale przez parę tygodni, a może nawet miesięcy nie będzie publikowana. Chcę być w 100% zadowolona z tego co chcę wam przekazać, więc wszystkich ciekawych proszę o cierpliwość. 
Rozdziały będą dłuższe, a fabuła ciekawsza i to tyle ile mogę wam zdradzić. 
Śledźcie bloga, ponieważ może się okazać, że wcześniej będę miała dla was mały przedsmak moich nowości!


W związku z tym, że zaczęliśmy nowy rok 2019, chciałabym wam życzyć szczęścia, zdrowia i miłości. Bawcie się, szalejcie (jak ja, bo to ostatni rok gdy jestem nastolatką) i przede wszystkim czerpcie z życia tyle dobra ile jesteście w stanie znieść. 

Na ten moment ode mnie to wszystko. Trzymajcie się cieplutko i do następnego! 



 

piątek, 9 listopada 2018

Epilog - "You always will be my summer love"

- Masz wszystko? - spytał po raz setny idący obok mnie Liam.
- Tak! - przewróciłam oczami, bo jeśli jeszcze raz to usłyszę to chyba zwariuję.
Przeszliśmy całe lotnisko i stoimy właśnie przed odprawą, do której zostało mi 10 minut. 10 minut i się z nim pożegnam. 10 minut i wrócę do rzeczywistości. 10 minut i będę musiała zapomnieć. Odłożyłam wszystko co miała w rękach, po czym odwróciłam się bo bruneta. 
- Musisz pamiętać o podlewaniu kwiatów w domu. 
- Wiem.
- I o jedzeniu śniadań.
- To też wiem Mal.
- Wiem, ale chcę mieć pewność, że będziesz się zdrowo odżywiał i dbał o dom.
- Gdybyś nie wyjeżdżała byłoby mi łatwiej.
- Będę zawsze pod telefonem. Jakby coś się działo od razu dzwoń albo pisz - podeszłam do niego jeszcze bliżej niż stałam wcześniej. Złączył nasze dłonie a wzrok przeniósł na coś za mną.
- Jest coś co mogę zrobić, by cię u zatrzymać? 
- Przytul mnie i nigdy nie puszczaj - wyszeptałam, czując jak po policzkach zaczynają mi spływać łzy. 
- Pasażerowie lotu do Warszawy, proszeni są do odprawy.
Przytuliłam się jeszcze mocniej do Liama, po czym pocałowałam go z miłością i czułością. Oddał pocałunek, lecz przerwał nam ponownie głos pani z obsługi. 
- You always will be my summer love* - zanucił cicho patrząc mi prosto w oczy. 
Nie mogąc znieść natłoku emocji, pocałowałam go ponownie po czym zabrałam swoje rzeczy i udałam się do stanowiska z odprawą. Podając swój paszport oraz bilet lotniczy odwróciłam głowę, by ostatni raz spojrzeć na bruneta. Stał nadal w tym samym miejscu, a wokół niego zaczęli zbierać się fotoreporterzy. Zaczął rozdawać autografy, a ja uznałam ten moment za odpowiedni, by wejść na pokład samolotu i stawić czoła rzeczywistości.

                                        
                                                      ***


 Gdy parę godzin później jechałam już do domu dotarło do mnie, że to faktycznie koniec mojej historii z zespołem. W momencie gdy taksówka zaparkowała na podjeździe, z domu wybiegła moja mama. Ledwo wyszłam z samochodu, a już rzuciła mi się na szyję. Sprawiła tym samym, że zaczęłam płakać jak małe dziecko. Jedyne co w tamtym momencie słyszałam to "Będzie dobrze kochanie".


                TO BE CONTINUED...


                                            -----------------------------


 * "You always will be my summer love - Zawsze będziesz moją letnią miłością". Jest to tekst piosenki "Summer Love" One Direction.

W najbliższym czasie dodam posta "podsumowującego", ale jak na razie czytajcie, komentujcie i bawcie się tym opowiadaniem.


niedziela, 30 września 2018

60. Tak bardzo będzie mi cię brakować.

- O której masz jutro samolot? 
Szliśmy z Liamem przez park trzymając się za ręce. Było to na tyle przyjemne i naturalne, że nie chcę się wracać do domu.
- O 18. Ale sam wiesz jak to wygląda, będę musiała wcześniej wyjechać. 
- Zawiozę cię - powiedział po chwili namysłu.
- Nie musisz. Ciocia lub Lucy mnie zawiozą.
- Ale jeśli chcę?
- W takim razie okej. Zawieziesz mnie na lotnisko - pocałowałam go w policzek.
- I to mi się podoba - puścił do mnie oczko.
Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do domu. 
- Zobaczymy się jeszcze przed twoim wylotem?
- Nie wiem prawdę mówiąc. Bardzo bym chciała, ale nie mogę ci tego obiecać.
- Rozumiem - powiedział ledwo słyszalnie.
Złączyłam nasze dłonie, a wzrok skierowałam na jezdnie. 
Mijane budynki rozmywały się, samochody przejeżdżające obok nas znikały jeden po drugim, a my? Byliśmy w tym miejscu gdzie chciałam z nim być od początku. Nie wiedziałam tego jeszcze wtedy, lecz teraz już wiem i serce mi pęka na myśl, że jutro muszę go opuścić.
- Dam ci grosika za twoje myśli - przywrócił mnie do rzeczywistości głos bruneta.
- Myślę o tym, że jutro stąd wyjadę i nie wrócę przez długi czas.
- Mówiłem ci, żebyś o tym nie myślała.
- Jakby to było takie proste - burknęłam pod nosem.
- Nie tylko dla ciebie to jest trudne Mal. Zrozum, że mnie też to boli.
- Przepraszam. Koniec mówienia i myślenia na ten temat. 
- I tego się trzymaj - pocałował wierzch mojej dłoni, a następnie ponownie złączył ze swoją. 

Zajechaliśmy pod dom, a wszystkie światła były pogaszone. 
- Masz klucze? 
Zaczęłam szperać w torebce i gdy tylko poczułam metal w dłoni wyciągnęłam rękę, a klucze włożyłam do kieszeni. 
- Wiesz, że jeszcze nie muszę być w domu? - spojrzałam na profil bruneta. 
- Ale jutro wyjeżdżasz i musisz się wyspać. 
Przez chwilę, żaden z nas się nie poruszył, aż Liam nie wyszedł i otworzył drzwi ze strony pasażera.
- Dziękuję - ukłoniłam się delikatnie w wyrazie podziękowania, a na jego usta wkradł się przeuroczy uśmiech.
Odprowadził mnie pod same drzwi, a dzięki lampce nad drzwiami mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Dotknęłam dłonią jego policzek i kciukiem przejechałam po kilkudniowym zaroście.
- Mógłbyś się ogolić - odrzekłam by ponownie wywołać na jego twarzy ten uroczy uśmiech. Zamiast tego otrzymałam pełen tęsknoty i bólu uśmiech.Widząc to po policzku spłynęła mi łza, która pojawiła się gdy wsiadłam do samochodu. 
- Zrobię wszystko, by jutro się z tobą zobaczyć jeszcze przed wylotem. Chodź bym miała wstać o 5 i do ciebie przyjechać - powiedziałam to z taką determinacją w głosie, że sama w to uwierzyłam. 
Liam gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, po czym zamknął w uścisku. Wtuliłam się do jego klatki piersiowej, a on położył głowę na mojej. 
Nie wiem ile tak staliśmy, ale nie miałam zamiaru go puścić gdyby nie otwieranie się drzwi.
Przed nami stanął Louis. Był tak samo zdziwiony naszym widokiem jak my jego. 
- Nie pytam co tu robiłeś - powiedział Liam już trochę bardziej rozluźniony. 
- Mal! Liam! Już wróciliście? - obok nas pojawiła się Lucy. 
- Tak, ale już się zbieram. Do zobaczenia Mal - powiedział Liam i pocałował mnie w czoło. Pożegnał się z pozostałymi, po czym udał się do auta. Gdy tylko zniknął z naszego pola widzenia, przeniosłam wzrok na parę przede mną. Uśmiechnęłam się do nich i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się do pokoju i po przebraniu się piżamę oraz załatwieniu wszystkich czynności wieczornych zasnęłam.



                                                        ***

Budziki w telefonach powinny być zakazane. No bo komu chcę się rano wstawać? 
Z totalnym brakiem chęci wyczołgałam się z łóżka, by udać się do łazienki i odbyć poranną toaletę. 
Gdy byłam gotowa, wszystkie kosmetyki, które nie będą mi już potrzebne wrzuciłam do kosmetyczki, a ją z kolej włożyłam do walizki. Wcześniej naszykowane ubrania położyłam na biurku, a wczorajsze poskładałam i również włożyłam do walizki. Po sprawdzeniu w garderobie czy wszystko spakowałam udałam się do kuchni. Napisałam na kartce, że jadę na parę godzin do Liama i przypięłam ją na lodówkę. By nie marnować czasu, wzięłam jabłko jako śniadanie, wodę z lodówki i w pośpiechu ubrałam buty. 
Po niespełna 15 minutach parkowałam na podjeździe bruneta. Zadzwoniłam dzwonkiem, by chwilę potem usłyszeć jak woła, że już idzie. Otworzył mi lekko zaspany, w spodniach dresowych i bez koszulki. 
- Mal? Co ty tu robisz o tej godzinie? - spytał w między czasie przepuszczając mnie w drzwiach.
- Pomyślałam, że faktycznie wstanę wcześniej, by potem móc się z tobą jeszcze zobaczyć - pocałowałam go na powitanie w policzek, po czym wskoczyłam na wyspę kuchenną. 
- Jesteś świadoma, która godzina? - stanął przede mną i spojrzał na mnie.
- Jakoś po 7? 
- Chodź - pociągnął mnie za rękę, tak że o mało nie spadłam na twarz. Szliśmy w kierunku jego sypialni, którą swoją droga pomogłam mu urządzić. Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu puścił moją rękę i położył się na łóżku. Poklepał miejsce obok siebie, a ja bez zbędnego gadania ściągnęłam kurtkę oraz buty, po czym położyłam się obok niego. Przykrył nas kołdrą, a ja wtuliłam się w jego tors.

                                         
- Jak się spóźnię na samolot to chyba się popłaczę - krzyczałam do bruneta, gdy parę godzin później wstaliśmy z łóżka. Tak wygodnie nam się leżało, że usnęliśmy. Jest 14, a planowałam być jak najwcześniej na lotnisku by uniknąć kolejek. 
- Spokojnie Mal, nie takie rzeczy mi się kiedyś przytrafiały. 
Zgromiłam Liama wzrokiem, przez co od razu zamilkł. 
W ekspresowym tempie zajechaliśmy pod dom cioci, z którego spakowałam wszystkie walizki i inne torby podręczne do samochodu bruneta. 
- Jakby nie patrzeć to wyszło ci to nawet na plus, bo masz jeszcze jakieś pół godziny, aż będziemy musieli na serio jechać.
Usiadłam na kolanach chłopaka w salonie, a z nami siedziała Lucy. Wcześniej pożegnałam się z ciocią, a teraz czekaliśmy na chłopaków. 
- Jedziesz z nami na lotnisko Luc? 
- Nieee. Lepiej jak się rozkleję tu, a nie przy świadkach i paparazzi - uśmiechnęła się w naszym kierunku.
Chwilę później przyjechała reszta i wszyscy siedzieliśmy w salonie. 
- Mam nadzieję, że nas odwiedzisz gdy tylko będziesz miała wolne - powiedział Harry, który siedzi na podłodze.
- No jasne.
- A będziesz za nami tęsknić? 
- Jeszcze pytasz? No oczywiście, że tak - przytuliłam się do Liama, ponieważ wiedziałam, że zaraz się rozkleję. 
Chłopak widząc moją minę, zaczął gładzić mnie po plecach. 
- Musimy się już zbierać Mal - wyszeptał mi do ucha, a ja jedynie pokiwałam głową.
Chcąc nie chcąc wstałam z jego kolan i podchodząc do każdego, pożegnałam się. Na koniec podeszłam do kuzynki, która jako jedyna nic nie mówiła. 
- Tak bardzo będzie mi cię brakować - rzuciła się na mnie i zaczęła płakać. Próbowałam być silna, ale widok płaczącej blondynki mnie rozbroił. Przytuliłam ją najmocniej jak mogłam. Poczułam ramiona oplatające naszą dwójkę, a tym kimś byli nie kto inni jak Liam, Harry, Zayn, Niall oraz Louis.

środa, 8 sierpnia 2018

59. Nie płacz mała.

Obudziłam się przez słońce, które wdarło się do mojego pokoju. Przetarłam oczy dłonią, by przyzwyczaić je do światła. Spojrzałam na szafkę, na której zwykle leży mój telefon, lecz dzisiaj go tam nie było. Nie przypominam sobie, bym go gdzieś zostawiła. Wstałam z zamiarem poszukania go gdy usłyszałam hałas dobiegający z dołu. Lucy ma wrócić w południe, a ciocia z Nikolą poszły do sklepu, więc teoretycznie powinnam być sama w domu. Chwyciłam najbliższy przedmiot po mojej prawej stronie, po czym udałam się w kierunku dobiegającego hałasu. Zeszłam powoli na dół nasłuchując skąd pochodzi hałas. W salonie nie było nikogo, więc przeszłam do kuchni. Przodem do okna stała postać w czarnej bluzie.
- Kimkolwiek jesteś odwróć się w moją stronę - mój głoś zabrzmiał ciszej niż chciałam.
Postać się nie poruszyła, więc podeszłam bliżej i szarpnęłam ją za ramię,
O mało serce mi nie wyskoczyło z piersi gdy zobaczyłam, że to Liam. Przyglądał zaskoczony, jakbym to ja była u niego w kuchni.
- Co ty tu do jasnej cholery robisz? - powiedziałam w końcu gdy odzyskałam głos.
- Czy to lokówka? - wskazał na moją prawą rękę. Faktycznie miałam lokówkę w dłoni.
- Może? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Chciałaś zaatakować włamywacza lokówką?
- To było pierwsze co mi wpadło w ręce - odłożyłam przedmiot na szafkę.
- Zapamiętam, żeby nie włamywać się do ciebie, bo mogę oberwać na przykład lokówką - zaśmiał się w moją stronę ukazując szereg białych zębów.
- Bardzo śmieszne - pokazałam mu język.
Przyjrzałam się brunetowi. 
- Możesz odpowiedzieć? Co ty tu robisz?
- Wpadłem w odwiedziny, ale twoja ciocia poszła do pracy, więc mnie wpuściła. Miałem zamiar zrobić najlepsze śniadanie jakie kiedykolwiek jadłaś, ale skoro już wstałaś to możesz mi pomóc - powiedział, podając mi przy okazji bochenek chleb.
- No dobra - zgodziłam się i zabraliśmy się do roboty.


                                                         *** 

- Co teraz robimy?
- Ja idę się przebrać, ty możesz posprzątać i potem coś ustalimy - rzekłam po czym wyszłam z pomieszczenia.
W pokoju przebrałam się w znacznie lepsze rzeczy niż piżama, zrobiłam lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Chciałam sięgnąć po telefon, ale przecież nie ma go na szafce. Już wiem co miałam zrobić zanim prawie nie zeszłam na zawał przez Liama. Zbiegłam po schodach do kuchni i zaczęłam szperać. Przeszukałam wszystkie szafki, ale nigdzie go nie znalazłam. 
- Liam? Możesz zadzwonić na mój telefon? Nigdzie go nie umiem znaleźć - powiedziałam do bruneta, który właśnie wszedł do kuchni.
- Jasne.
Wyłączyłam radio, by lepiej słyszeć, ale w domu było słychać tylko działającą lodówkę.
- Gdzie jest ta cholerna komórka?! Kiedyś były telefony tylko na kabel i wszyscy byli szczęśliwi.
- Poczekaj, chyba słyszę wibrację. 
Zniknął na chwilę w drzwiach, po czym wrócił z moim telefonem w ręku.
- Gdzie był?
- Leżał w salonie na stole.
- Niemożliwe. Wczoraj wieczorem położyłam go przy moim łóżku, bo pisałam z Lucy.
- Jesteś pewna? - spytał z wyczuwalną wątpliwością w głosie.
- Tak Liam. Nie postradałam zmysłów - burknęłam w jego stronę.
- No dobra, wierzę ci - podniósł ręce w geście obronnym. 
 Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do kuchni weszła moja kuzynka zapatrzona w telefon. Dopiero gdy wpadła na krzesło, a Liam się zaśmiał przeniosła wzrok na nas. Przeskakiwała wzrokiem z bruneta na mnie i z powrotem.
- Co ty tu robisz Liam? - odłożyła wszystkie torby na krzesło obok (a miała ich nie małą liczbę), po czym usiadła.
- Liam wpadł z niezapowiedzianą wizytą - odezwałam się za nas obojga.
- Tak, ale już lecę. Zobaczymy się wieczorem? - to pytanie skierował w moją stronę.
- Jasne - powiedziałam z lekkim szokiem, że już się zmywa.
- W takim razie do zobaczenia.
Pocałował nas obie na pożegnanie w policzek i udał się do wyjścia.
Lucy przyglądała mi się uważnie, lecz nic nie powiedziała. 
- Jesteś wcześniej niż miałaś być.
- Chciałam spędzić ostatni dzień z tobą. Z tego co widziałam, to nie uda nam się też wieczora spędzić razem, ale są sprawy ważne i ważniejsze - poruszała zabawnie brwiami, co wywołało u mnie głośny śmiech.
- Daj spokój. Chcesz kawy?
- Z chęcią, ale najpierw idę pod prysznic. A potem sobie pogadamy - cmoknęła w moją stronę i ulotniła się w korytarzu. 


Nalałam to dwóch dużych kubków kawy i udałam się z nimi do ogrodu. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, a nieznośny sąsiad kosił trawę. Czego można chcieć więcej?
Wyciągnęłam nogi na leżaku, a twarz skierowałam w stronę słońca.
- Wzięłam nasze ulubione ciasteczka z dzieciństwa.
Obok mnie usadowiła się blondynka w letniej sukience w słoneczniki.
- Jak ja dawno ich nie jadłam!
- Wiem, dlatego wstąpiłam do sklepu na drugim końcu miasta by je dla ciebie zdobyć.
- Naprawdę? - spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Nie, moja mama ma ich zapas w szafce - zaczęła się śmiać widząc moją minę. 
- Bardzo śmieszne. A teraz opowiadaj jak było wczoraj.
- Od czego mam zacząć? O tego jak fanki były wyjątkowo upierdliwe czy od Nialla krzyczącego na Liama?
- No od tego! Jeszcze się pytasz!
- Cała impreza zaczęła się spokojnie. Wszyscy się bawili, nie było kłótni, szarpaniny i wszystko szło w dobrym kierunku. Szło dobrze, póki Niall nie wpadł na Liama. Zeszły się fanki, bo najwyraźniej wyczuły, że może być ciekawie. Udało mi się wyprowadzić ich na dwór i tam się zaczęło. Liam nie wiedzący o co chodzi, Niall zdenerwowany i gotowy do ataku, ja starająca ich jakoś opanować i Lou - stojąca oaza spokoju. Dawno nie widziałam blondyna tak zdenerwowanego. Był może nie tyle co zły, co zawiedziony i zmęczony.
- To moja wina prawda? Mogłam z nim nie zrywać. Mogłam poczekać i może wszystko samo by się ułożyło.
- Żartujesz prawda? Na co chciałaś czekać? Teraz przynajmniej spędzasz czas z odpowiednią osobą.
- Możemy o tym nie rozmawiać teraz? Wróć do opowiadania - powiedziałam i upiłam łuk kawy.
- Jeśli chodzi o Liama to jestem mu wdzięczna za zachowanie spokoju. Powiedział wszystko co mu leżało na sercu, po czym odszedł. Wsiadł do taksówki i odjechał. Po nim pojechałam do domu ja z Lou i właśnie zdałam sobie sprawę, że zostawiliśmy tam Harry'ego! Więc to tak w skrócie jeśli chodzi o wczorajszy wieczór - skończyła mówić i spojrzała na mnie wyczekująco.
- No cóż... Cieszę się, że skończyło się to tylko w taki sposób.
- Ja tak samo. Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której chciałabym ci powiedzieć. Pewnie zauważyłaś, że ostatnio jestem trochę... nieobecna.
- Uwierz mi, nie dało się tego nie zauważyć - przypomniałam sobie dzisiejszą sytuacje w kuchni.
- Od jakiegoś czasu spotykam się z Louisem. 
- Wiedziałam! 
- Słucham?
- Ohh nie ważne. Boże ale cudownie! Tak się cieszę waszym szczęściem!
- Dziękuję. Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale nie chciałam zapeszać. I jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Za tydzień wylatujemy na wakacje! 
- To świetnie. Przyda wam się odpoczynek - powiedziałam z szczerym uśmiechem. - Chodź tu do mnie.
Przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. 


                                                              *** 

Po obiedzie rozeszłyśmy się do swoich pokojów. Ja w celu dalszego pakowania, którego nie było końca, a Lucy w celu drzemki poobiedniej. Cały czas zastanawiała mnie sprawa z telefonem. Dam sobie rękę uciąć, że wieczorem zostawiłam go na szafce przy łóżku. Nie mógł się przeteleportować na dół! Nikt nie rusza moich rzeczy bez pytania. A co jeśli to był Liam? Nie wiem jak długo znajdował się w domu gdy spałam. Ale on by raczej nie ruszył mojego telefonu, prawda?
Wkładałam kolejną parę butów do torby gdy dostałam smsa.

Liam
Jeśli wieczór nadal aktualny, to zjawię się po ciebie o 18. Ubierz się ciepło!! Do zobaczenia xx.

Co on tym razem wymyślił? I teraz mi pisze, że mam się ciepło ubrać? Mam ciepłe ubrania na samym dnie walizki! Szybko mu odpisałam i zabrałam się za wyciąganie cieplejszych ubrań. 

Gdy zbliżała się 18, poprawiłam makijaż, przebrałam się i zeszłam na dół. Lucy oglądała z mamą i Nikolą serial, więc dosiadłam się do nich.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak, z Liamem - spojrzałam na dziewczyny, które uśmiechały się w moją stronę.
- Masz klucze? 
- Tak.
- W takim razie miłej zabawy! - powiedziała i wróciła do oglądania.
Z ulicy dobiegł mnie dźwięk klakson, co oznaczało, że zjawił się Liam. Poprawiłam włosy w lustrze i wyszłam na dwór. Brunet stał oparty o samochód po stronie pasażera. Uśmiechnął się szeroko na mój widok, gdy podeszłam do niego.
- Cześć. Dawno się nie widzieliśmy - odrzekłam.
- Kurde faktycznie. Jak ci minął dzień w takim razie? - otworzył mi drzwi bym mogła wsiąść, po czym okrążył samochód, a sam usiadł po stronie kierowcy.
- Bardzo przyjemnie. Pakowanie tak potrafi zrelaksować, że mówię ci - zaśmiałam się.
Spojrzał na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać. 
Ktoś z zewnątrz pewnie by pomyślał, że coś z nami nie tak. Ale kto nigdy się nie śmieje bez powodu? Ja jeszcze nie spotkałam takiego człowieka.
Po 15 minutach jazdy przepełnionej naszą rozmową dojechaliśmy pod London Eye.
Spojrzałam na bruneta zaskoczona, że znajdujemy się właśnie tutaj.
- Pamiętasz jak kiedyś wybraliśmy się na spacer na London Eye, ale było już za późno? Pomyślałem, więc, że nie możesz wyjechać z tego miasta nie będąc na tym zacnym urządzeniu - odrzekł dumnym głosem.
- Jesteś niemożliwy Liam. Dziękuję ci - przytuliłam mu w podziękowaniu. 
Będąc tak blisko niego straciłam kontakt z rzeczywistością. Jego dotyk tak mnie pochłonął, że nie zorientowałam się, że idziemy już do kapsuły.
Udało nam się zająć kapsułę tylko we dwoje, co powodowało ciarki na plecach gdy tylko to tym pomyślałam. 
Słońce zaczęło zachodzić, co dawało najpiękniejszy widok w tym momencie. Liam przysunął się bliżej mnie i pozwolił objąć się w pasie. Wtuliłam policzek w jego miękką bluzę. Zaciągnęłam się zapachem jego wody kolońskiej, by zapamiętać jak najwięcej. Objęłam go jeszcze mocniej gdy po moim policzku zaczęły spływać łzy. 
Tak bardzo nie chciałam go zostawiać. Teraz gdy w końcu wszystko idzie w dobrą stronę. Gdy wiem, że mam w nim oparcie. 
- Nie płacz mała - wyszeptał do mojego ucha. 
- Będę tęsknić Liam. 
- Ja też, ale nie czas na pożegnanie. Nacieszmy się tą chwilą. Gdy jesteśmy w końcu sami. Pełni nadziei na lepsze jutro i jeszcze lepszą przyszłość. Razem czy osobno, to nie ma znaczenia. Ważne, że tu i teraz, po wszystkim co osiągnęliśmy mamy szanse stać ramię w ramię i cieszyć się swoim towarzystwem.

niedziela, 29 lipca 2018

58. Chyba za dużo wypiłeś Niall.

LUCY 
Od razu po przyjściu do klubu, udałam się do baru. Coś czuję, że to będzie długa noc i muszę się przygotować. 
- Najmocniejszego drinka poproszę - zwróciłam się do barmana i przeszukałam wzrokiem pomieszczenie. 
- Nie ma go jeszcze. Napisał mi, że będzie o 20 - powiedział Louis, widząc moją minę. 
- Trzeba go pilnować. Nie mam zamiaru jeździć po komisariatach przez niego. 
- Myślisz, że pobije Liama? 
- Mal powiedziała, że Niall nie przejął się samym zerwaniem, a pytał się czy kocha Liama. Więc tak, sądzę, iż Niall nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. 
- Spokojnie, damy sobie z nimi radę - objął mnie ramieniem i zaprowadził do stolika. 
- A przejrzałaś już ulotki hoteli? 
- O matko. Zapomniałam. Przepraszam Lou, przez te pakowanie Mal zapodziały się gdzieś w domu. 
- Nic się nie stało, potem możemy razem je przejrzeć. 
Spojrzałam w niebieskie tęczówki chłopaka i się uśmiechnęłam. Jakieś dwa tygodnie temu Louis zaproponował mi wspólne wakacje. Kim bym była jakbym się nie zgodziła? 
- Mal wie? 
- Jeszcze nie. Zamierzam jej jutro powiedzieć. 
- Nie naciskam, ale nie powinnaś tyle czasu przed nią tego ukrywać. W końcu to twoja kuzynka. 
- Wiem Louis - burknęłam. 
- Nie denerwuj się i zobacz kto do nas zawitał. Podążyłam za wzrokiem bruneta i zobaczyłam idącego w naszą stronę Nialla. Ubrany jak zawsze, włosy ułożone jak zawsze, lecz brakowało tego zaraźliwego uśmiechu. Szedł skupiony do naszego stolika, nie witając się z fankami. Utkwił swój wzrok w nic nie świadomym Liamie, który rozmawia tyłem do niego z Harry'm. 
- Cokolwiek chcesz zrobić to nie tutaj Niall - powiedział Lou stanowczym tonem. 
- Pozwolisz, że sam zadecyduje - przeszedł obok bruneta i usiadł obok mnie. 
- Hej Niall - przywitałam się. 
- Hej Lucy, jak się masz? 
- W porządku, a ty? 
- Chyba bywało lepiej. 
- Pamiętaj, że masz mnie. Jeśli chcesz porozmawiać to wystarczy jedno słowo. 
- Dzięki - wymusił dla mnie delikatny uśmiech. 

MAL
- Idziesz kochanie ze mną na zakupy? Wiem, że się pakujesz, ale pomyślałam, że może przyda ci się przerwa - zza drzwi wyłoniła się głowa cioci.
- Oczywiście, przebiorę się tylko.
Zrzuciłam dresy i luźną bluzkę z siebie, a na ich miejsce włożyłam dopasowane czarne spodnie oraz szary sweterek. 
Zgarnęłam telefon z biurka, po czym zbiegłam po schodach do salonu.
- Jestem gotowa - oświadczyłam siadając obok cioci.
- Świetnie. Chodź w takim razie.

Droga minęła nam na rozmowie o sklepie. Zaparkowałyśmy blisko wejścia, by potem nie taszczyć zakupów przez cały parking.
Z listą w ręku krążyłyśmy między regałami, co jakiś czas sięgając po potrzebne nam produkty.
- Nie miałam okazji ci podziękować za to co robisz w sklepie. 
- Ohh nie masz za co dziękować, po to tu przyjechałam - uśmiechnęłam się w jej stronę.
-Wiem, ale czasami mam wrażenie, że gdybyś się nie zjawiła to ten sklep nie prosperował by tak jak teraz. Potrzebna mi była opinia kogoś z zewnątrz.
- Dzwoń do mnie jeśli będziesz miała jakieś pytania. Odbiorę jeśli nie będę na wykładach, albo oddzwonię od razu po nich.
- Widzisz nawet nie zapytałam jak się mają twoje przygotowania do studiów - uśmiechnęła się lekko zawstydzona.
- Jak na razie to nijak prawdę mówiąc - zaśmiałam się. - Gdy tylko wrócę do domu to muszę jechać na uczelnie podpisać wszystkie papiery, zobaczyć pokój w akademiku i zacząć się pakować. 
- Gdyby Lucy była taka zorganizowana jak ty - odrzekła.
- Da sobie radę. Nie takie rzeczy robiła. Ona ma wszystko na wyciągnięcie ręki, 10 minut samochodem i jest na uczelni. 
Dojechałyśmy do kasy, więc zaczęłam wypakowywać towar na taśmę. Z zapłaconymi produktami udałyśmy się do samochodu.
- Teraz ty prowadzisz - powiedziała ciocia i rzuciła mi kluczyki.



LUCY
Godziny mijały, a my bawiliśmy się coraz lepiej. Barman przynosił nam coraz więcej alkoholu, przez co chłopaki byli w lepszych nastrojach z godziny na godzinę. 
- Mogę prosić do tańca?
Podałam dłoń Louisowi, po czym ruszyliśmy na parkiet. Z głośników leciała piosenka idealna do szybkiego tańca we dwójkę. Brunet położył jedną dłoń na mojej talii, a drugą przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami.
- Wszyscy się gapią - spojrzałam ponad jego ramieniem na loże, gdzie siedzieli pozostali. 
- Przeszkadza ci to? Bo mi nie - zakręcił mną i z powrotem byłam w jego ramionach.
- Nie... Chociaż może trochę.  
- Pomyśl o czymś innym. Pomyśl o wakacjach, na które jedziemy za tydzień. O słońcu, które będzie muskało twoją skórę - przejechał dłonią po moim odkrytym ramieniu. - O plaży, na której będziesz leżeć całymi dniami.
- Mów dalej - powiedziałam gdy przestał mówić.
- Pomyśl o jedzeniu, którego będziesz miała pod dostatkiem. O drinkach, które będziemy pić w barze na plaży. O zachodzie i wschodzie słońca. 
- Dziękuję.
W odpowiedzi dostałam pocałunek w czoło. Niby mały gest, ale tak czuły, że w tym momencie nic innego do szczęścia mi nie jest potrzebne.

 
                                                        ***

Niall nie sprawiał wrażenia jakby chciał coś zrobić Liamowi, do czasu gdy oboje wpadli na siebie. Wokół nich zaczęły zbierać się fanki nieświadome całej sytuacji. Odgoniłam je, ale co chwilę wracały. Wyprowadziłam, więc chłopaków na dwór, ciągnąc za sobą Louisa. Stanęłam między Niallem a Liamem i czekałam w spokoju na ich ruch. Blondyn spoglądał złowrogo na bruneta, ale się nie ruszał. 
- O co chodzi? - odezwał się pierwszy Liam. Nie otrzymał odpowiedzi, więc spojrzał się na mnie pytająco. 
- Lepiej będzie jak... 
- Gdybyś nie był moim przyjacielem to bym cię uderzył - przerwał mi Niall. 
- Uderzył? Za co niby? 
- Za spotykanie się za moimi plecami z moją dziewczyną. 
- Chyba za dużo wypiłeś Niall - odrzekł brunet, po czym zaczął się kierować do budynku. 
 - Nie skończyliśmy rozmawiać - szarpnął Liama za rękaw. 
- To nazywasz rozmową? Jak na razie to mnie oskarżasz o nie wiadomo co! 
- Chcę wiedzieć co robiłeś za moimi plecami z Mal. 
Między nami zapadła cisza, a Louis gotowy wkroczyć w każdej chwili, stanął przede mną by w razie konieczności mnie ochronić. 
- Chcesz znać prawdę? Proszę bardzo. Podczas gdy ty przesiadywałeś w domu przed telewizorem, twoja dziewczyna się nudziła, a powinna spędzać swój czas z tobą. Zamartwiała się czy wszystko u ciebie w porządku, ale ty wolałeś wychodzić na imprezy. Dla twojej wiadomości, to ja spędziłem z nią wszystkie popołudnia na gadaniu o głupotach w kawiarni. Chciałem by jej ostatnie dni u cioci spędziła z uśmiechem na twarzy. I wiesz co? Udało mi się to! To chciałeś usłyszeć?
Brunet odwrócił się napięcie i odszedł, zostawiając nas samych. 
- Wiesz co Niall? Jestem szczęśliwa, że to właśnie z Liamem moja kuzynka spędza swoje ostatnie dni tutaj. Ty potrafisz się tylko użalać nad sobą i wszystkich przygnębiać. Zastanów się nad tym co robisz, bo w końcu zostaniesz sam - rzekłam, po czym udaliśmy się z Louisem do taksówki. 

MAL
W czasie gdy wszyscy bawili się w klubie, ja pakowałam swoje rzeczy do walizek. Przyjechałam z dwoma, a wyjeżdżam z czterema. Byłam w trakcie zapinania jednej z walizek, gdy dostałam smsa. 

LUCY 
Liam pojechał do domu bez żadnych obrażeń, Niall się jeszcze bawi, a ja zostaję dzisiaj na noc u chłopaków. Będę miała blondyna na oku. Mam nadzieję, że nie zanudziłaś się beze mnie. Widzimy się jutro do południa. Dobranoc kochana. 

Odpisałam szybko blondynce po czym wróciłam do poprzedniej czynności. Odstawiłam gotowe walizki pod ścianę i z piżamą w ręku udałam się do łazienki. Po 10 minutach wyszłam z zaparowanego pomieszczenia gotowa do spania. Położyłam się wygodnie i zasnęłam.

poniedziałek, 2 lipca 2018

57. Na co masz ochotę?

Następnego dnia obudziłam się gdy na zegarze nie było jeszcze 8. Nie wiedziałam co zrobić z czasem do śniadania, więc wzięłam laptopa z szafki i weszłam na stronę, gdzie mogę kupić bilety na samolot. Zarezerwowałam dwa bilety z możliwością zapłacenia na lotnisku, po czym klapnęłam urządzenie. W piątek wracam do domu, a to znaczy, iż moja historia z One Direction się wkrótce zakończy.

Gdy wstawałam z myślą pójścia do łazienki, drzwi mojego pokoju się otworzyły, a zza ich rogu wyłoniła się głowa Liama.
- Cześć Mal.
- Dzień dobry. Nie mieliśmy się spotkać na obiedzie? 
- No tak, ale pomyślałem, że na śniadanie też możemy wyskoczyć.
- Oczywiście, daj mi chwilę - powiedziałam, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki. 
Liam jest tutaj... A ja jestem piżamie i to w słoniki! Nie mógł się później zjawić? Ci faceci to mają wyczucie czasu. 
- Jak jest na dworze? 
- Chłodno. Lepiej ubierz coś cieplejszego! 
- Wiesz co, myślałam o tym wyjściu dzisiaj do klubu i chyba bym wolała zostać w domu. To moje ostatnie dni tutaj i nie chcę ich przeleżeć z kacem w łóżku - rzekłam, gdy weszłam do pokoju.
- W takim razie zostaniemy w domu i urządzimy sobie filmowy wieczór.
- Wy idźcie! Ja zostanę i będę się pakować. Dobrze wam zrobi taki wypad. 
- Nie możesz zostać sama.
- Nic mi nie będzie Liam. Nie mam 5 lat - powiedziałam.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Spojrzałam na chłopaka, a na moje usta wkradł się uśmiech. 
- Gotowa?
Pokiwałam głową po czym wyszliśmy z pomieszczenia. Napisałam na kartce, że wychodzę i udaliśmy się do samochodu. 
Droga mijała nam na przyjemnej rozmowie, podczas której musieliśmy zahaczyć o dom bruneta. 
- Widzę, że podlałeś kwiaty - rzekłam, gdy weszliśmy do salonu.
- Po coś mam ustawione to przypomnienie - zaśmiał się.
Na ścianie wiszą nasze zdjęcia, z koncertów, ale również z wesołego miasteczka. Na jednym idę z Liamem pod rękę. Śmiejemy się siebie, a wesołe iskierki błyszczą nam w oczach.
- Możesz je wziąć na pamiątkę. Chcę, żebyś miała coś co będzie ci o mnie przypominać - powiedział brunet.
- Zawsze będę o tobie pamiętać Liam - wyszeptałam.
Ciszę między nami przerwał mój dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu pojawił się napis Niall.
- Odbierz, poczekam przy samochodzie - odrzekł Liam, po czym wyszedł.
Odprowadziłam chłopaka wzrokiem do drzwi, a upewniając się, że wyszedł odebrałam. 
- Cześć Niall.
- Hej. Masz może wolne popołudnie?
- Późne popołudnie mam wolne. Chcesz się spotkać?
- Tak. Dawno się nie widzieliśmy, po za tym chyba musimy pogadać - powiedział ciszej. 
- Dobrze, przyjadę do ciebie około 18? Pasuje ci?
- Tak, będę czekał. Do zobaczenia Mal.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Wyszłam na dwór, gdzie czekał na mnie Liam.
- Możemy jechać - powiedziałam, po czym wsiadłam do auta.

***

Dojechaliśmy do bardzo popularnej kawiarni u dzisiejszej młodzieży tzw. Starbucksa, ale dużo ludzi miało ten sam pomysł, by zjeść tu śniadanie, więc przenieśliśmy do budynku obok. Znajduję się tu kawiarenka prowadzona przez starszą przemiłą panią. Nie było bardzo tłoczno, więc wybraliśmy stolik najbardziej oddalony od drzwi wejściowych. W całym pomieszczeniu pachniało świeżo upieczonym jabłecznikiem i zmieloną kawą. Za barem stała młoda dziewczyna w firmowym fartuszku, która cały czas spoglądała na Liama.
- Może pójdziesz zamówić? - kiwnęłam w stronę dziewczyny, która odwróciła wzrok. 
- Na co masz ochotę? - uśmiechnął się pokazując zęby.
- Na jabłecznik, którym tak pachnie oraz herbatę z miodem i cytryną. Trzymaj - wyciągnęłam banknot, w celu zapłacenia za siebie, lecz Liam był szybszy.
- Schowaj to, bo się obrażę. Nigdy nie będziesz płacić za siebie w moim towarzystwie - udał urażonego, po czym podszedł do baru.
Liam od tyłu prezentuję się tak samo dobrze jak od przodu. Jak on może nie mieć dziewczyny? Z taką osobowością, wyglądem i głosem na pewnie nie jedna dziewczyna chciałaby być tą jedyną. 
- Rozmawiałaś z Harry'm? 
- Nie. Muszę potem do niego zadzwonić. 
- To zrób to jak najszybciej. Martwi się, że cię zawiódł. 
- Nie potrzebnie. Chciał dobrze, nie musi się niczym martwić. 
Brunet przyjrzał mi się, jakby próbował wyczytać z mojej twarzy moje prawdziwe emocje.
- Nie rozmawiajmy o tym. Mam lepszy temat do obgadania. Czy zauważyłaś wczoraj, że Louis bardzo blisko siedział obok Lucy? Nie chcę tworzyć plotek, ale oni chyba od dawna kręcą ze sobą. On cały czas jest zapatrzony w telefon, śmieje się do niego jak mysz do sera. Wiem, że nie powinienem, ale zajrzałem mu do telefonu i były tam same wiadomości od Lucy.
Zauważyłam ostatnio, że moja kuzynka buja w obłokach, ale nigdy bym nie pomyślała, że Louis ma z tym coś wspólnego.
- Jeśli tak jest, a ona mi nic nie powiedziała to musi to być coś poważnego. Musisz ich dzisiaj obserwować w klubie.
- Tak jest - zasalutował, co spowodowało u mnie wybuch śmiechu.
- Miło, że się śmiejesz ze mnie.
- Nie śmieje się z ciebie tylko do ciebie - cmoknęłam w powietrzu w jego stronę.

***

Z obiadu musieliśmy zrezygnować, ponieważ Liam dostał wezwanie do studia na jakieś ważne spotkanie przed ich przerwą. Odwiózł mnie do domu, gdzie mogłam się przygotować na spotkanie z Niallem. 
Zostały mi tutaj 3 dni i chciałabym je spędzić w miłej atmosferze, lecz nie uda mi się to jeśli cały czas będę myślała o tym, że w pewnym momencie będę musiała z nim zerwać. Zrobię to dzisiaj, zerwę z nim dzisiaj, a tym samym dam sobie czas na poukładanie wszystkiego w głowie, a on nie będzie musiał już mnie olewać jak robił to do tej pory. Pozbierałam wszystkie jego rzeczy do wolnej torby, do której potem włożę moje. Byłam w trakcie ubierania kurtki gdy do mojego pokoju weszła Lucy.
- Wybierasz się gdzieś?
- Tak, jadę się spotkać z Niallem.
- A co masz w torbie? - spojrzała na przedmiot na łóżku.
- Jego rzeczy. Pozbierałam wszystkie, żeby mu oddać.
- Chcesz z nim... No wiesz, zerwać?
- Tak. Muszę to zakończyć zanim wyjadę. 
- Rozumiem. A dzisiaj idziesz z nami?
- Nie. Zostanę w domu, spakuje moje ciuchy, żeby je już wysłać. 
- Nawet nie wiesz jak nie chcę, żebyś wyjechała - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Tylko nie płacz! - podbiegłam do niej i mocną ją przytuliłam. 
- Przepraszam, ale jesteś dla mnie jak siostra. Jedź już do Nialla, nie zatrzymuje cię. Ale jakbyśmy się już nie widziały, to będę mieć oko na Liama i Nialla. Nie wiem czy wspomnisz Horanowi o Liamie, ale tak na wszelki wypadek będę ich pilnować z chłopakami.
- Dziękuję - powiedziałam, po czym blondynka wyszła.  

***

Przed domem chłopaków znalazłam się równo o 18. Otworzył mi Louis z kubkiem w ręce.
- Mal! Jak się ma moja najlepsza psiapsi?
- My sobie potem pogadamy, a teraz pozwolisz, że pójdę pogadać z Niallem. 
- Domyśliłem się, że nie jesteś tu dla mnie - powiedział i wszedł do kuchni. - Jest u siebie, jak zwykle w sumie - wymamrotał zanim zniknął.
Udałam się więc do pokoju blondyna, w którym spędziłam naprawdę wiele godzin. Zapukałam, ale weszłam bez otrzymania odpowiedzi. Niall siedział na łóżku z gitarą na kolanach i nucił pod nosem. 
- Cześć - przywitałam się.
- Hej. Siadaj - pokazał krzesło przy biurku. 
- Dzięki. Co słychać? 
- Wszystko w porządku, stare dzieje, a u ciebie?
Czy teraz tak będzie wyglądać nasza każda rozmowa? 
- Niall wiem, że raczej nie chciałeś się spotkać bez powodu. 
- Chcesz coś do picia?
- Nie. Ale skoro nie potrafisz zacząć to ja to zrobię. Nie wiem czy zauważyłeś, ale od jakiegoś czasu się nie dogadujemy. Albo się kłócimy albo jest między nami cisza. Nie tak sobie wyobrażam związek z kimś. Do tego doszły mnie słuchy o twojej przeszłości miłosnej, o której nikt nie raczył mnie poinformować. Może sama powinnam sobie to znaleźć w internecie, ale kto by myślał o takim czymś na moim miejscu? 
Rozmawialiśmy kiedyś, że będziemy musieli zakończyć nasz związek gdy będę wracała do domu. I w tej kwestii nic się nie zmieniło. Robię to z ogromnym bólem serca, ale to jest właśnie ten moment. Zawsze będziesz w moim sercu, ale już nie na miejscu chłopaka lecz przyjaciela. Robię to dla swojego dobra, ale również dla twojego. Nie będziesz musiał się przejmować, że wyszedłeś ze znajomą na kawę, ja się o tym dowiem i oskarżę cię o zdradę. Ułóż sobie życie z kimś  z kim będziesz szczęśliwy. Znajdź kogoś kto pokocha cię tak jak ja cię kochałam - skończyłam mówić i czekałam na jakąkolwiek reakcję ze strony blondyna. Siedział wpatrzony we mnie, ale po chwili się odezwał.
- Kochasz Liama?
- Słucham?
- Zadałem proste pytanie.
- Jaa... Czuję coś do niego, ale jest za wcześnie by stwierdzić czy go kocham. To jest jedyne pytanie na jakie cię stać? 
- Przepraszam.
- Spakowałam już twoje rzeczy. Proszę - podałam mu torbę powstrzymując niechcianą łzę, która spłynęła mi po policzku.
- Malwina przepraszam. Wiem, że powinienem coś powiedzieć, ale nie wiem co.
- Nic nie mów. Spakuj do tej torby moje rzeczy. Jak to zrobisz, wyjdę z tego domu i zniknę z twojego życia. 
Po chwili siedziałam w samochodzie. Zaczął padać deszcz, a ja się rozpłakałam. 
 

piątek, 22 czerwca 2018

56. Uczuć się nie wybiera.

- Nie uwierzysz Harry, co przed chwilą usłyszałam - rzekłam do chłopaka, od razu gdy usiadłam do stolika.
- No raczej nie... Ale zamieniam się w słuch.
- Jedna z tych lasek co była u mnie w sklepie, powiedziałam mi dość dziwną rzecz. Ale zanim ci opowiem, chciałabym wiedzieć jak wyglądały związki Nialla do tej pory.
- Skąd te pytanie? Coś się stało? - spojrzał na mnie z troską.
- Odpowiedz.
- Cóż... Niall spotykał się z wieloma dziewczynami. Z jedną dłużej, z inną krócej. Powiesz mi o co chodzi?
Westchnęłam słysząc odpowiedź Harry'ego.
- Jedna z dziewczyn powiedziała mi, że jestem jedną z jego wielu dziewczyn. Umawiał się z jakąś, po czym zrywał z nią i po dwóch dniach były zdjęcia jego i nowej dziewczyny jak wracają z klubu. 
Próbowałam złapać kontakt wzrokowy z brunetem, ale unikał mojego spojrzenia.
- Harry... Co masz mi do powiedzenia?
- Ja? Nic. Nialla powinnaś zapytać - burknął. 
Oparłam się bezradna o oparcie ławy. Nie to chciałam usłyszeć od Harry'ego. Miał mi powiedzieć, że ta dziewczyna coś sobie wymyśliła, że Niall nie traktuje tak dziewczyn... Zamiast tego usłyszałam coś, co cały zespół ukrywał przede mną. 
Wyciągnęłam drobne na swoją kawę z portfela, położyłam przed chłopakiem, po czym wyszłam z lokalu. Zza chmur wyszło słońce, więc udałam się do parku. Między drzewami jest ukryte małe jeziorko. Odkąd przyleciałam do cioci przychodzę tu zawsze gdy mam zły humor, bądź chcę pobyć po prostu sama. 
Rozsiadłam się na ławce, twarzą do słońca. Wyłączyłam telefon i schowałam go do torebki. 
Pewnie ktoś może teraz pomyśleć "Sama jesteś sobie winna. Powinnaś być świadoma konsekwencji bycia w związku z gwiazdą". Ale co ja mogłam? Uczuć się nie wybiera. Nie można od tak wybrać sobie osobę na mieście i pomyśleć " Oooo on, on będzie idealny na mojego chłopaka. Zakocham się w nim" Gdyby tak było to świat byłby pełen idealnych związków i ludzi. Ale na co to komu? Zawsze znajdzie się ktoś kto chcę zniszczyć twoje szczęście. Zaufanie, które Niall już raz prawie zerwał w tym momencie urwało się jeszcze mocniej. Kocham go, ale co mi takim chłopaku, który za 2 tygodnie wymieni mnie na blondynkę o długich nogach?

Dopiero gdy zaczęło się robić ciemno, wstałam i zaczęłam kierować się do samochodu. Włączyłam po drodze telefon, na którym miałam 3 nieodebrane połączenia od Harry'ego, 5 od Lucy i 1 od Nialla. Wysłałam każdemu sms'a, że wracam do domu, po czym wsiadłam do swojego samochodu. Po chwili parkowałam w garażu, gdzie swoją drogą posprzątałam z tatą ostatnio. 
Na huśtawce za domem siedziała moja kuzynka z Nikolą. 
- Hej - podeszłam do nich i usiadłam obok. 
Nie naciskały, nie pytały, czekały... Czekały, aż sama im opowiem.
- Już wiesz Nikola dlaczego nie chciałam mieć chłopaka w Polsce. 
- Rozmawiałaś z Niallem lub Harry'm? Martwią się o ciebie.
Poczułam dłoń kuzynki na ramieniu, co spowodowało, że po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. 
- Nie, napisałam im tylko, że jadę do domu. Nawet nie sprawdziłam czy coś odpisali - mówiąc to wyciągnęłam telefon. Nic od blondyna i 2 wiadomości od Harry'ego. 
W pewnym momencie usłyszałyśmy samochód na podjeździe. Ruszyłyśmy w tamtym kierunku, a naszym oczom ukazał się Liam z Louisem. 
- Pogotowie ratunkowe "Najlepsi przyjaciele o każdej porze dnia i nocy" melduje się na miejscu. Jakie ofiara ma obrażenia? 
- Zranione serce.
W tym momencie pozwoliłam sobie na płacz. Pozwoliłam im się przytulić i na chwilę zapomnieć. Ta chwila trwała zaledwie dwie minuty, ale sprawiła, że się uśmiechnęłam. 
- Dziękuję.
- Od tego nas masz. I czynne całodobowe sklepy z jedzeniem.
- Chodźcie do środka. Trzeba się zająć tym jedzonkiem. 

***

- To kiedy wracacie do domu? - spytał Louis przy kolacji.
- Za 4 dni. W piątek wracamy do domu.
- To musimy wykorzystać ten czas najlepiej jak potrafimy. Ty i ja, jutro, obiad na mieście, a wieczorem wychodzimy wszyscy do klubu - rzekł Liam patrząc na mnie. 
- Niech będzie, ale proszę cię... Bez żadnych akcji, chcę spędzić miło popołudnie - spojrzałam błagalnie na chłopaka.
- Mówisz masz.
Przechyliłam głowę by przyjrzeć się brunetowi. Uśmiech, który nie schodził mu z twarzy był zaraźliwy. Spojrzenie tak delikatne jak spojrzenie małego dziecka uspokajało wewnętrznie. Dotyk sprawiał, że człowiek od razu czuł się bezpiecznie. I głos, głos pełen emocji, ciepła i akceptacji. To wszystko należało do chłopaka siedzącego przede mną.
Złapałam z nim kontakt wzrokowy i ugięły się pode mną kolana. 
W tym momencie już wiem. Wiem, że czuję coś do tego chłopaka i gdyby nie mój wyjazd chciałabym rozwinąć to uczucie.