niedziela, 30 września 2018

60. Tak bardzo będzie mi cię brakować.

- O której masz jutro samolot? 
Szliśmy z Liamem przez park trzymając się za ręce. Było to na tyle przyjemne i naturalne, że nie chcę się wracać do domu.
- O 18. Ale sam wiesz jak to wygląda, będę musiała wcześniej wyjechać. 
- Zawiozę cię - powiedział po chwili namysłu.
- Nie musisz. Ciocia lub Lucy mnie zawiozą.
- Ale jeśli chcę?
- W takim razie okej. Zawieziesz mnie na lotnisko - pocałowałam go w policzek.
- I to mi się podoba - puścił do mnie oczko.
Chwilę później siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się do domu. 
- Zobaczymy się jeszcze przed twoim wylotem?
- Nie wiem prawdę mówiąc. Bardzo bym chciała, ale nie mogę ci tego obiecać.
- Rozumiem - powiedział ledwo słyszalnie.
Złączyłam nasze dłonie, a wzrok skierowałam na jezdnie. 
Mijane budynki rozmywały się, samochody przejeżdżające obok nas znikały jeden po drugim, a my? Byliśmy w tym miejscu gdzie chciałam z nim być od początku. Nie wiedziałam tego jeszcze wtedy, lecz teraz już wiem i serce mi pęka na myśl, że jutro muszę go opuścić.
- Dam ci grosika za twoje myśli - przywrócił mnie do rzeczywistości głos bruneta.
- Myślę o tym, że jutro stąd wyjadę i nie wrócę przez długi czas.
- Mówiłem ci, żebyś o tym nie myślała.
- Jakby to było takie proste - burknęłam pod nosem.
- Nie tylko dla ciebie to jest trudne Mal. Zrozum, że mnie też to boli.
- Przepraszam. Koniec mówienia i myślenia na ten temat. 
- I tego się trzymaj - pocałował wierzch mojej dłoni, a następnie ponownie złączył ze swoją. 

Zajechaliśmy pod dom, a wszystkie światła były pogaszone. 
- Masz klucze? 
Zaczęłam szperać w torebce i gdy tylko poczułam metal w dłoni wyciągnęłam rękę, a klucze włożyłam do kieszeni. 
- Wiesz, że jeszcze nie muszę być w domu? - spojrzałam na profil bruneta. 
- Ale jutro wyjeżdżasz i musisz się wyspać. 
Przez chwilę, żaden z nas się nie poruszył, aż Liam nie wyszedł i otworzył drzwi ze strony pasażera.
- Dziękuję - ukłoniłam się delikatnie w wyrazie podziękowania, a na jego usta wkradł się przeuroczy uśmiech.
Odprowadził mnie pod same drzwi, a dzięki lampce nad drzwiami mogłam przyjrzeć się jego twarzy. Dotknęłam dłonią jego policzek i kciukiem przejechałam po kilkudniowym zaroście.
- Mógłbyś się ogolić - odrzekłam by ponownie wywołać na jego twarzy ten uroczy uśmiech. Zamiast tego otrzymałam pełen tęsknoty i bólu uśmiech.Widząc to po policzku spłynęła mi łza, która pojawiła się gdy wsiadłam do samochodu. 
- Zrobię wszystko, by jutro się z tobą zobaczyć jeszcze przed wylotem. Chodź bym miała wstać o 5 i do ciebie przyjechać - powiedziałam to z taką determinacją w głosie, że sama w to uwierzyłam. 
Liam gwałtownie przyciągnął mnie do siebie, po czym zamknął w uścisku. Wtuliłam się do jego klatki piersiowej, a on położył głowę na mojej. 
Nie wiem ile tak staliśmy, ale nie miałam zamiaru go puścić gdyby nie otwieranie się drzwi.
Przed nami stanął Louis. Był tak samo zdziwiony naszym widokiem jak my jego. 
- Nie pytam co tu robiłeś - powiedział Liam już trochę bardziej rozluźniony. 
- Mal! Liam! Już wróciliście? - obok nas pojawiła się Lucy. 
- Tak, ale już się zbieram. Do zobaczenia Mal - powiedział Liam i pocałował mnie w czoło. Pożegnał się z pozostałymi, po czym udał się do auta. Gdy tylko zniknął z naszego pola widzenia, przeniosłam wzrok na parę przede mną. Uśmiechnęłam się do nich i weszłam do budynku. Od razu skierowałam się do pokoju i po przebraniu się piżamę oraz załatwieniu wszystkich czynności wieczornych zasnęłam.



                                                        ***

Budziki w telefonach powinny być zakazane. No bo komu chcę się rano wstawać? 
Z totalnym brakiem chęci wyczołgałam się z łóżka, by udać się do łazienki i odbyć poranną toaletę. 
Gdy byłam gotowa, wszystkie kosmetyki, które nie będą mi już potrzebne wrzuciłam do kosmetyczki, a ją z kolej włożyłam do walizki. Wcześniej naszykowane ubrania położyłam na biurku, a wczorajsze poskładałam i również włożyłam do walizki. Po sprawdzeniu w garderobie czy wszystko spakowałam udałam się do kuchni. Napisałam na kartce, że jadę na parę godzin do Liama i przypięłam ją na lodówkę. By nie marnować czasu, wzięłam jabłko jako śniadanie, wodę z lodówki i w pośpiechu ubrałam buty. 
Po niespełna 15 minutach parkowałam na podjeździe bruneta. Zadzwoniłam dzwonkiem, by chwilę potem usłyszeć jak woła, że już idzie. Otworzył mi lekko zaspany, w spodniach dresowych i bez koszulki. 
- Mal? Co ty tu robisz o tej godzinie? - spytał w między czasie przepuszczając mnie w drzwiach.
- Pomyślałam, że faktycznie wstanę wcześniej, by potem móc się z tobą jeszcze zobaczyć - pocałowałam go na powitanie w policzek, po czym wskoczyłam na wyspę kuchenną. 
- Jesteś świadoma, która godzina? - stanął przede mną i spojrzał na mnie.
- Jakoś po 7? 
- Chodź - pociągnął mnie za rękę, tak że o mało nie spadłam na twarz. Szliśmy w kierunku jego sypialni, którą swoją droga pomogłam mu urządzić. Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu puścił moją rękę i położył się na łóżku. Poklepał miejsce obok siebie, a ja bez zbędnego gadania ściągnęłam kurtkę oraz buty, po czym położyłam się obok niego. Przykrył nas kołdrą, a ja wtuliłam się w jego tors.

                                         
- Jak się spóźnię na samolot to chyba się popłaczę - krzyczałam do bruneta, gdy parę godzin później wstaliśmy z łóżka. Tak wygodnie nam się leżało, że usnęliśmy. Jest 14, a planowałam być jak najwcześniej na lotnisku by uniknąć kolejek. 
- Spokojnie Mal, nie takie rzeczy mi się kiedyś przytrafiały. 
Zgromiłam Liama wzrokiem, przez co od razu zamilkł. 
W ekspresowym tempie zajechaliśmy pod dom cioci, z którego spakowałam wszystkie walizki i inne torby podręczne do samochodu bruneta. 
- Jakby nie patrzeć to wyszło ci to nawet na plus, bo masz jeszcze jakieś pół godziny, aż będziemy musieli na serio jechać.
Usiadłam na kolanach chłopaka w salonie, a z nami siedziała Lucy. Wcześniej pożegnałam się z ciocią, a teraz czekaliśmy na chłopaków. 
- Jedziesz z nami na lotnisko Luc? 
- Nieee. Lepiej jak się rozkleję tu, a nie przy świadkach i paparazzi - uśmiechnęła się w naszym kierunku.
Chwilę później przyjechała reszta i wszyscy siedzieliśmy w salonie. 
- Mam nadzieję, że nas odwiedzisz gdy tylko będziesz miała wolne - powiedział Harry, który siedzi na podłodze.
- No jasne.
- A będziesz za nami tęsknić? 
- Jeszcze pytasz? No oczywiście, że tak - przytuliłam się do Liama, ponieważ wiedziałam, że zaraz się rozkleję. 
Chłopak widząc moją minę, zaczął gładzić mnie po plecach. 
- Musimy się już zbierać Mal - wyszeptał mi do ucha, a ja jedynie pokiwałam głową.
Chcąc nie chcąc wstałam z jego kolan i podchodząc do każdego, pożegnałam się. Na koniec podeszłam do kuzynki, która jako jedyna nic nie mówiła. 
- Tak bardzo będzie mi cię brakować - rzuciła się na mnie i zaczęła płakać. Próbowałam być silna, ale widok płaczącej blondynki mnie rozbroił. Przytuliłam ją najmocniej jak mogłam. Poczułam ramiona oplatające naszą dwójkę, a tym kimś byli nie kto inni jak Liam, Harry, Zayn, Niall oraz Louis.