środa, 15 marca 2017

49. O czym myślisz?

Trzy dni później byliśmy już w Londynie. Pogoda nie rozpieszczała, ale mimo tego bardzo się cieszę, że nareszcie odpocznę. 
- O czym myślisz? - przede mną pojawiła się Lucy.
- O wolnym. Takie życie w biegu chyba nie jest dla mnie.
- Masz rację. Cudownie było zobaczyć to wszystko od środka, ale to bardzo męczące. Podziwiam ich za wytrzymałość - uśmiechnęła się do mnie i złapała swoją walizkę.
- Masz jakieś plany na potem? Jest dopiero 10.
- Myślałam czy nie wybrać się do sklepu mamy. Co ty na to?
- Świetny pomysł. Idziemy?
Brunetka szła pierwsza między taksówkami co jakiś czas zatrzymując się by sprawdzić czy nie nigdzie fanek.
- Lucy zaczynasz mnie przeraż - zaczęłam się z niej śmiać. - Wątpię, żeby jakieś fanki tu były skoro cały zespół jest jeszcze w środku.
- Lepiej być przygotowaną na wszystko - burknęła i ruszyła dalej.
 Na drugim końcu parkingu czekała na nas ciocia Amy. Przywitała się z nami i po 10 minutach pędziłyśmy autostradą do domu.

Nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z powrotu do domu jak w tym momencie. W trzech krokach pokonałam odległość jaka dzieliła mnie z łazienką, by załatwić potrzeby fizjologiczne. Zdziwiona ciocia wniosła moją walizkę i poszła do kuchni. Przemyłam w łazience twarz i wyszłam bez pośpiechu. Moja kuzynka i przyjaciółka siedziały na blacie w kuchni pijąc wodę, więc zrobiłam to co one i przez kolejne 15 minut siedziałyśmy i plotkowałyśmy
- Chyba pójdę pod prysznic. Muszę zmyć z siebie wszelkie oznaki zmęczenia - zeskoczyłam z blatu.
- Pójdę w twoje ślady - uśmiechnęły się wesoło i z walizką poszły do siebie.
- Za godzinę będę robiła obiad. Życzysz sobie coś konkretnego? - do pomieszczenia weszła ciocia.
- Jak dla mnie wystarczy twoja serowa zapiekanka - zrobiłam maślane oczka i pocałowałam ją w policzek. 
- No jasne - poczochrała moje włosy i poszła do spiżarni. 
Zabrałam swoją walizkę i poszłam do pokoju. Podłączyłam telefon do ładowarki i zabrałam się za szukanie jakiś czystych ubrań w garderobie. 
Z wszystkim co mi potrzebne poszłam wziąć prysznic. Pół godziny później wyszłam z zaparowanego pomieszczenia odświeżona i ubrana w wygodne dresy. 
Wysłałam szybko sms'a do Nialla i mamy, że jesteśmy całe i zdrowe w domu i poszłam do salonu. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu i przykryłam kocem. Na dworze padał lekko deszcz, ale dzieciom nie przeszkadzała ta pogoda. Uśmiechnięte biegały po kałużach, chłapały się i wesoło śmiały. Kto by pomyślał, że taki coś da dzieciom tyle radości. 
- Malwina! Lucy! Nikola! Obiad - z kuchni wyłoniła się ciocia w fartuszku. Wygląda w nim jak pani domu, a nie właścicielka dobrze prosperującego sklepu. 
- Już idę - zaśmiałam się do niej i poszłam za nią do jadalni.
Lucy przyszła także przebrana, bez jakiejkolwiek oznaki zmęczenia po podróży. Jak ona to robi, że zawsze wygląda nieskazitelnie. Nawet w dresach i bez makijażu.
- Malwina? Słuchasz mnie? 
Spojrzałam na kuzynkę, która zniecierpliwiona spoglądała na mnie z drugiego końca stołu.
- Przepraszam... Co mówiłaś?
- Mówiłam, że idziemy za jakąś godzinę do sklepu.
- Dobrze - uśmiechnęłam się lekko i zabrałam się za jedzenie.
- Wszystko w porządku? 
- Tak... To znaczy nie wiem.
- Pogadamy o tym po drodze, a teraz jedz, bo marnie wyglądasz.

Jak było mówione po godzinie szłyśmy w kierunku sklepu.
- Teraz możesz mi powiedzieć o co chodzi - brunetka zwolniła i apała mnie pod ramię.
- Lucy nie wiem co mam zrobić. 
- Ale z czym
- Wiesz, że za jakiś czas będę musiała wrócić do domu. Tam będę musiała zająć się studiami. Nie będę miała głowy do myślenia co mój chłopak robi i z kim parę tysięcy kilometrów ode mnie. Nie chcę związku na odległość, bo to nie będzie miało sensu. Nie chcę ranić Nialla, ale nie widzę innego wyjścia jak tylko zakończyć to co nas łączy - spojrzałam na swoje buty
- Mal masz jeszcze czas na to. Z tego co mi mówiłaś wracasz za jakiś miesiąc, więc do tego czasu wszystko może się zmienić. Życzę ci jak najlepiej, ale Niall to może być tylko zauroczenie - spojrzała na mnie przepraszająco.
- Wiem, ale im bliżej wyjazdu tym bardziej się boje.
- Niall jest dorosły, on to zrozumie.
- On jest na pewno świadomy, że kiedyś wyjedziesz - odezwała się Nikola.
- No na pewno. Nie ma co teraz o tym myśleć. Masz jeszcze sporo czasu na podjęcie decyzji. Teraz proszę mi nie myśleć o wyjeździe, bo mamy jeszcze sporo do zrobienia - spojrzała na mnie znacząco Lucy.
- Jasne, jasne - pokiwałam na zgodę głową i zaczęłam się śmiać.

Dzień w pracy minął nam bardzo przyjemnie. Odkąd wyjechałyśmy jest znacznie więcej klientek. Po 21 zamknęłyśmy sklep i postanowiłyśmy się wybrać na miasto w celu zjedzenia czegoś. Jako, że nie miałyśmy ochoty na coś konkretnego zaszłyśmy na sushi.   


                           ---------------------------------------------------


Kochani to już 49 rozdział *-* 
Tak tak wiem... pojawiam się i znikam, ale od teraz zamierzam to zmienić.
Nauka nie idzie w parze z pisaniem, ale myślę, że dam radę to połączyć.
Jak na razie ode mnie to wszystko.
Do następnego moi drodzy.