środa, 8 sierpnia 2018

59. Nie płacz mała.

Obudziłam się przez słońce, które wdarło się do mojego pokoju. Przetarłam oczy dłonią, by przyzwyczaić je do światła. Spojrzałam na szafkę, na której zwykle leży mój telefon, lecz dzisiaj go tam nie było. Nie przypominam sobie, bym go gdzieś zostawiła. Wstałam z zamiarem poszukania go gdy usłyszałam hałas dobiegający z dołu. Lucy ma wrócić w południe, a ciocia z Nikolą poszły do sklepu, więc teoretycznie powinnam być sama w domu. Chwyciłam najbliższy przedmiot po mojej prawej stronie, po czym udałam się w kierunku dobiegającego hałasu. Zeszłam powoli na dół nasłuchując skąd pochodzi hałas. W salonie nie było nikogo, więc przeszłam do kuchni. Przodem do okna stała postać w czarnej bluzie.
- Kimkolwiek jesteś odwróć się w moją stronę - mój głoś zabrzmiał ciszej niż chciałam.
Postać się nie poruszyła, więc podeszłam bliżej i szarpnęłam ją za ramię,
O mało serce mi nie wyskoczyło z piersi gdy zobaczyłam, że to Liam. Przyglądał zaskoczony, jakbym to ja była u niego w kuchni.
- Co ty tu do jasnej cholery robisz? - powiedziałam w końcu gdy odzyskałam głos.
- Czy to lokówka? - wskazał na moją prawą rękę. Faktycznie miałam lokówkę w dłoni.
- Może? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Chciałaś zaatakować włamywacza lokówką?
- To było pierwsze co mi wpadło w ręce - odłożyłam przedmiot na szafkę.
- Zapamiętam, żeby nie włamywać się do ciebie, bo mogę oberwać na przykład lokówką - zaśmiał się w moją stronę ukazując szereg białych zębów.
- Bardzo śmieszne - pokazałam mu język.
Przyjrzałam się brunetowi. 
- Możesz odpowiedzieć? Co ty tu robisz?
- Wpadłem w odwiedziny, ale twoja ciocia poszła do pracy, więc mnie wpuściła. Miałem zamiar zrobić najlepsze śniadanie jakie kiedykolwiek jadłaś, ale skoro już wstałaś to możesz mi pomóc - powiedział, podając mi przy okazji bochenek chleb.
- No dobra - zgodziłam się i zabraliśmy się do roboty.


                                                         *** 

- Co teraz robimy?
- Ja idę się przebrać, ty możesz posprzątać i potem coś ustalimy - rzekłam po czym wyszłam z pomieszczenia.
W pokoju przebrałam się w znacznie lepsze rzeczy niż piżama, zrobiłam lekki makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Chciałam sięgnąć po telefon, ale przecież nie ma go na szafce. Już wiem co miałam zrobić zanim prawie nie zeszłam na zawał przez Liama. Zbiegłam po schodach do kuchni i zaczęłam szperać. Przeszukałam wszystkie szafki, ale nigdzie go nie znalazłam. 
- Liam? Możesz zadzwonić na mój telefon? Nigdzie go nie umiem znaleźć - powiedziałam do bruneta, który właśnie wszedł do kuchni.
- Jasne.
Wyłączyłam radio, by lepiej słyszeć, ale w domu było słychać tylko działającą lodówkę.
- Gdzie jest ta cholerna komórka?! Kiedyś były telefony tylko na kabel i wszyscy byli szczęśliwi.
- Poczekaj, chyba słyszę wibrację. 
Zniknął na chwilę w drzwiach, po czym wrócił z moim telefonem w ręku.
- Gdzie był?
- Leżał w salonie na stole.
- Niemożliwe. Wczoraj wieczorem położyłam go przy moim łóżku, bo pisałam z Lucy.
- Jesteś pewna? - spytał z wyczuwalną wątpliwością w głosie.
- Tak Liam. Nie postradałam zmysłów - burknęłam w jego stronę.
- No dobra, wierzę ci - podniósł ręce w geście obronnym. 
 Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do kuchni weszła moja kuzynka zapatrzona w telefon. Dopiero gdy wpadła na krzesło, a Liam się zaśmiał przeniosła wzrok na nas. Przeskakiwała wzrokiem z bruneta na mnie i z powrotem.
- Co ty tu robisz Liam? - odłożyła wszystkie torby na krzesło obok (a miała ich nie małą liczbę), po czym usiadła.
- Liam wpadł z niezapowiedzianą wizytą - odezwałam się za nas obojga.
- Tak, ale już lecę. Zobaczymy się wieczorem? - to pytanie skierował w moją stronę.
- Jasne - powiedziałam z lekkim szokiem, że już się zmywa.
- W takim razie do zobaczenia.
Pocałował nas obie na pożegnanie w policzek i udał się do wyjścia.
Lucy przyglądała mi się uważnie, lecz nic nie powiedziała. 
- Jesteś wcześniej niż miałaś być.
- Chciałam spędzić ostatni dzień z tobą. Z tego co widziałam, to nie uda nam się też wieczora spędzić razem, ale są sprawy ważne i ważniejsze - poruszała zabawnie brwiami, co wywołało u mnie głośny śmiech.
- Daj spokój. Chcesz kawy?
- Z chęcią, ale najpierw idę pod prysznic. A potem sobie pogadamy - cmoknęła w moją stronę i ulotniła się w korytarzu. 


Nalałam to dwóch dużych kubków kawy i udałam się z nimi do ogrodu. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, a nieznośny sąsiad kosił trawę. Czego można chcieć więcej?
Wyciągnęłam nogi na leżaku, a twarz skierowałam w stronę słońca.
- Wzięłam nasze ulubione ciasteczka z dzieciństwa.
Obok mnie usadowiła się blondynka w letniej sukience w słoneczniki.
- Jak ja dawno ich nie jadłam!
- Wiem, dlatego wstąpiłam do sklepu na drugim końcu miasta by je dla ciebie zdobyć.
- Naprawdę? - spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Nie, moja mama ma ich zapas w szafce - zaczęła się śmiać widząc moją minę. 
- Bardzo śmieszne. A teraz opowiadaj jak było wczoraj.
- Od czego mam zacząć? O tego jak fanki były wyjątkowo upierdliwe czy od Nialla krzyczącego na Liama?
- No od tego! Jeszcze się pytasz!
- Cała impreza zaczęła się spokojnie. Wszyscy się bawili, nie było kłótni, szarpaniny i wszystko szło w dobrym kierunku. Szło dobrze, póki Niall nie wpadł na Liama. Zeszły się fanki, bo najwyraźniej wyczuły, że może być ciekawie. Udało mi się wyprowadzić ich na dwór i tam się zaczęło. Liam nie wiedzący o co chodzi, Niall zdenerwowany i gotowy do ataku, ja starająca ich jakoś opanować i Lou - stojąca oaza spokoju. Dawno nie widziałam blondyna tak zdenerwowanego. Był może nie tyle co zły, co zawiedziony i zmęczony.
- To moja wina prawda? Mogłam z nim nie zrywać. Mogłam poczekać i może wszystko samo by się ułożyło.
- Żartujesz prawda? Na co chciałaś czekać? Teraz przynajmniej spędzasz czas z odpowiednią osobą.
- Możemy o tym nie rozmawiać teraz? Wróć do opowiadania - powiedziałam i upiłam łuk kawy.
- Jeśli chodzi o Liama to jestem mu wdzięczna za zachowanie spokoju. Powiedział wszystko co mu leżało na sercu, po czym odszedł. Wsiadł do taksówki i odjechał. Po nim pojechałam do domu ja z Lou i właśnie zdałam sobie sprawę, że zostawiliśmy tam Harry'ego! Więc to tak w skrócie jeśli chodzi o wczorajszy wieczór - skończyła mówić i spojrzała na mnie wyczekująco.
- No cóż... Cieszę się, że skończyło się to tylko w taki sposób.
- Ja tak samo. Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której chciałabym ci powiedzieć. Pewnie zauważyłaś, że ostatnio jestem trochę... nieobecna.
- Uwierz mi, nie dało się tego nie zauważyć - przypomniałam sobie dzisiejszą sytuacje w kuchni.
- Od jakiegoś czasu spotykam się z Louisem. 
- Wiedziałam! 
- Słucham?
- Ohh nie ważne. Boże ale cudownie! Tak się cieszę waszym szczęściem!
- Dziękuję. Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale nie chciałam zapeszać. I jak na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. Za tydzień wylatujemy na wakacje! 
- To świetnie. Przyda wam się odpoczynek - powiedziałam z szczerym uśmiechem. - Chodź tu do mnie.
Przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. 


                                                              *** 

Po obiedzie rozeszłyśmy się do swoich pokojów. Ja w celu dalszego pakowania, którego nie było końca, a Lucy w celu drzemki poobiedniej. Cały czas zastanawiała mnie sprawa z telefonem. Dam sobie rękę uciąć, że wieczorem zostawiłam go na szafce przy łóżku. Nie mógł się przeteleportować na dół! Nikt nie rusza moich rzeczy bez pytania. A co jeśli to był Liam? Nie wiem jak długo znajdował się w domu gdy spałam. Ale on by raczej nie ruszył mojego telefonu, prawda?
Wkładałam kolejną parę butów do torby gdy dostałam smsa.

Liam
Jeśli wieczór nadal aktualny, to zjawię się po ciebie o 18. Ubierz się ciepło!! Do zobaczenia xx.

Co on tym razem wymyślił? I teraz mi pisze, że mam się ciepło ubrać? Mam ciepłe ubrania na samym dnie walizki! Szybko mu odpisałam i zabrałam się za wyciąganie cieplejszych ubrań. 

Gdy zbliżała się 18, poprawiłam makijaż, przebrałam się i zeszłam na dół. Lucy oglądała z mamą i Nikolą serial, więc dosiadłam się do nich.
- Wychodzisz gdzieś?
- Tak, z Liamem - spojrzałam na dziewczyny, które uśmiechały się w moją stronę.
- Masz klucze? 
- Tak.
- W takim razie miłej zabawy! - powiedziała i wróciła do oglądania.
Z ulicy dobiegł mnie dźwięk klakson, co oznaczało, że zjawił się Liam. Poprawiłam włosy w lustrze i wyszłam na dwór. Brunet stał oparty o samochód po stronie pasażera. Uśmiechnął się szeroko na mój widok, gdy podeszłam do niego.
- Cześć. Dawno się nie widzieliśmy - odrzekłam.
- Kurde faktycznie. Jak ci minął dzień w takim razie? - otworzył mi drzwi bym mogła wsiąść, po czym okrążył samochód, a sam usiadł po stronie kierowcy.
- Bardzo przyjemnie. Pakowanie tak potrafi zrelaksować, że mówię ci - zaśmiałam się.
Spojrzał na mnie i oboje zaczęliśmy się śmiać. 
Ktoś z zewnątrz pewnie by pomyślał, że coś z nami nie tak. Ale kto nigdy się nie śmieje bez powodu? Ja jeszcze nie spotkałam takiego człowieka.
Po 15 minutach jazdy przepełnionej naszą rozmową dojechaliśmy pod London Eye.
Spojrzałam na bruneta zaskoczona, że znajdujemy się właśnie tutaj.
- Pamiętasz jak kiedyś wybraliśmy się na spacer na London Eye, ale było już za późno? Pomyślałem, więc, że nie możesz wyjechać z tego miasta nie będąc na tym zacnym urządzeniu - odrzekł dumnym głosem.
- Jesteś niemożliwy Liam. Dziękuję ci - przytuliłam mu w podziękowaniu. 
Będąc tak blisko niego straciłam kontakt z rzeczywistością. Jego dotyk tak mnie pochłonął, że nie zorientowałam się, że idziemy już do kapsuły.
Udało nam się zająć kapsułę tylko we dwoje, co powodowało ciarki na plecach gdy tylko to tym pomyślałam. 
Słońce zaczęło zachodzić, co dawało najpiękniejszy widok w tym momencie. Liam przysunął się bliżej mnie i pozwolił objąć się w pasie. Wtuliłam policzek w jego miękką bluzę. Zaciągnęłam się zapachem jego wody kolońskiej, by zapamiętać jak najwięcej. Objęłam go jeszcze mocniej gdy po moim policzku zaczęły spływać łzy. 
Tak bardzo nie chciałam go zostawiać. Teraz gdy w końcu wszystko idzie w dobrą stronę. Gdy wiem, że mam w nim oparcie. 
- Nie płacz mała - wyszeptał do mojego ucha. 
- Będę tęsknić Liam. 
- Ja też, ale nie czas na pożegnanie. Nacieszmy się tą chwilą. Gdy jesteśmy w końcu sami. Pełni nadziei na lepsze jutro i jeszcze lepszą przyszłość. Razem czy osobno, to nie ma znaczenia. Ważne, że tu i teraz, po wszystkim co osiągnęliśmy mamy szanse stać ramię w ramię i cieszyć się swoim towarzystwem.