niedziela, 17 czerwca 2018

55. Szkoda by było, żeby to cię zniszczyło.

                * MALWINA *

Kolejny tydzień minął, a ja byłam coraz bliżej wyjazdu do domu. Spędzałam jak najwięcej czasu z rodziną, ale też z chłopakami. Liam zaczął się pomału przenosić do swojego domu. Każdy pomagał mu jak mógł i już w niedziele wieczorem siedzieliśmy całą ekipą w jego w salonie. 
- Czegoś tu brakuje - powiedziałam bardziej do siebie, ale na głos.
- Co masz na myśli? - spytał Liam siadając obok Lucy. 
- No właśnie nie wiem. Tak jakby kobiecej ręki tu brakuje. 
- W takim razie śmiało. Co proponujesz?  - powiedział podając mi swojego laptopa. 
- Niall? Jak nazywa się ten kwiat, co masz na parapecie w pokoju? - spytałam blondyna, który rozmawiał z Lucy.
- Nie wiem, storczyk? - wzruszył ramionami.
- Tak, storczyk. Sprawdzałam jak mnie słuchasz. Może jakieś kwiaty? - zwróciłam się do chłopaka obok mnie.
- Może być - uśmiechnął się słodko, na co na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
Złożyliśmy zamówienie na kwiaty i inne dekoracje do domu, które mają być dowiezione jutro z samego rana.  
- Zamawiamy coś do jedzenia? - zapytał Niall, gdy usiadłam ponownie obok niego.
- Ja jakoś nie jestem głodna, ale jak chcecie to zamawiajcie - chłopak zmarszczył brwi słysząc moje słowa, ale nic nie powiedział.
Przez kolejną godzinę dyskutowaliśmy na temat aktualnego rankingu w piłce nożnej.
- Ja będę się już zbierać kochani - zwróciłam się do wszystkich. - Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia przed wyjazdem - powiedziałam widząc ich miny. 
- Ale zobaczymy się jutro? - zapytał Harry.
- Jasne. Przecież nie mogę opuścić naszego wyjścia na kawę - zaśmiałam się do chłopaka, po czym wstałam i udałam się do przedpokoju.
Ubrałam buty, po czym spojrzałam na chłopaka przede mną. Opierał się o framugę z założonymi rękoma. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta widząc go. Pokręciłam głową by zachować powagę, po czym zwróciłam się do bruneta.
- Będziesz pamiętał, by podlewać kwiaty?
- Raczej tak - zaśmiał się. 
- Może zrób sobie przypomnienie w telefonie?
Chłopak pokiwał głową z rozbawieniem. Podeszłam do niego i zbliżyłam swoją twarz do jego.
- Do zobaczenia Liam.
Pocałowałam go delikatnie w policzek i wyszłam. Po chwili włączyłam się do ruchu na drodze i jechałam w kierunku sklepu cioci. 

Mijane budynki rozmywały się za mną. Ludzie, mimo później godziny spacerowali bo mieście. Dzieci bawiły się na placu zabaw, a ich mamy plotkowały ze sobą nawzajem. Nikt nie zwracał uwagi na przejeżdżających obok nich nastolatków na deskorolkach. Każdy zachowywał się jakby to wszystko było naturalne. Miejsce wymarzone do zamieszkania. 



                                                         ~*~



- Możesz iść do domu Malwina. Ja się wszystkim zajmę.
Spojrzałam na asystentkę cioci. 
- Nie wiem czy tego chcę - powiedziałam pod nosem, ale dziewczyna i tak to usłyszała.
- Coś się stało? 
- Nie, wszystko w porządku. Dasz sobie radę sama? - zaczęłam ubierać już kurtkę.
- Tak. Poradzę sobie. Do jutra Mal. Wyśpij się, bo widzimy się z samego rana.
- Dobranoc.


Po niespełna 10 minutach byłam w domu. Krzyknęłam, że jestem, po czym udałam się do swojego pokoju. Wchodząc potknęłam się o walizkę, którą zostawiłam w pośpiechu rano. "Muszę przestać rozkładać wszystkie rzeczy po całym pokoju" pomyślałam. 
Zgarnęłam z łóżka piżamę i udałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrana w piżamę odpisałam na naszej grupie chłopakom i położyłam się do łóżka. Nastawiłam budzik na 6 rano,po czym zgasiłam światło i zasnęłam.





                                                          〜•〜  




Następnego dnia w pracy pojawiłam się punktualnie, czego nie można powiedzieć o Lucy. Zaspana z kawą w ręku, weszła do budynku. Zaczęła narzekać na pogodę, komunikację miejską (którą i tak nie jeździ) i jedzenie w kawiarni obok. 
- O której wróciłaś do domu?
- Jakoś o 2? 
- To wszystko jasne. Leć na zaplecze, tam możesz się poobijać a przy okazji rozpakujesz nową dostawę. Potem się zamienimy - popchnęłam ją lekko w stronę magazynu. 
Posłała mi wdzięczny uśmiech i tyle ją widziałam przez kolejne dwie godziny. W czasie przerwy udałam się by zobaczyć co moja kuzynka robi.Widok jaki mnie zastał wcale mnie nie zdziwił. Spała na stercie ubrań. Nie budząc jej wyszłam na sklep w tym samym momencie co wszedł Harry. 
- Przyszedłem sprawdzić jak się mają moje przyjaciółki - uśmiechnął się wesoło  moim kierunku. 
- Ja, jak widzisz bardzo dobrze, ale gorzej ma się Lucy. Późno wróciła od Liama i teraz odsypia.
- Kazałem jej jechać wcześniej ale uparła się, że siedzi do końca. 
- Cała ona.
Do sklepu weszły dwie dziewczyny. Przeszły obok Harry'ego obojętnie, co go zdziwiło.
Podążyłam wzrokiem za nimi, ale weszły między regały. 
- Nasza kawa aktualna? - zwróciłam się do chłopaka.
- Jasne. O 16?
- Pasuje. Spotkamy się na miejscu. Muszę jeszcze trochę popracować.
- W takim razie do zobaczenia.
Harry wyszedł, a do kasy podeszły dziewczyny, które nas minęły. Podczas gdy ja kasowałam ich ubrania, cały czas czułam na sobie ich wzrok.
- Mogę wam jeszcze w czymś pomóc? - spytałam najgrzeczniej jak potrafiłam. 
- To ty jesteś dziewczyną Nialla?
- Tak - rzekłam, po czym podałam im torby.
- Do czasu.
- Co masz na myśli? - przyjrzałam się dziewczynie uważnie. Miała może z 15 lat, a jej makijaż można by szpachelką ściągać. 
- To, że on się tobą szybko znudzi. Nie chce, żebyś mnie źle zrozumiała, ale takich jak ty było przed tobą sporo. Spotykał się z jakąś dziewczyną miesiąc, po czym znajdował sobie kolejną i tak w kółko. Może pomyślisz teraz, ze chce sprawić ci przykrość, ale nic z tych rzeczy. Wydajesz się miłą i mądrą dziewczyną, ale widać, że nie żyjesz światem celebrytów. Szkoda by było, żeby to cię zniszczyło.
Kończąc swój monolog, uśmiechnęła się delikatnie, po czym obie wyszły. 
Stałam w osłupieniu nie wiedząc co powiedzieć. 

     
           


1 komentarz:

  1. Znam wiele dziewczyn, które mają tak wiele makijażu, że można szpachelką ją ściągać. Ba! Pewnie nałożyły ją również szpachelką! Ale często takie dziewczyny interesuje tylko swój wizerunek i wygląd, a nie nauka i kształcenie się, więc pewnie ma chrapke na naszego seksiaka...

    OdpowiedzUsuń