* MALWINA *
Kolejny tydzień minął, a ja byłam coraz bliżej wyjazdu do domu. Spędzałam jak najwięcej czasu z rodziną, ale też z chłopakami. Liam zaczął się pomału przenosić do swojego domu. Każdy pomagał mu jak mógł i już w niedziele wieczorem siedzieliśmy całą ekipą w jego w salonie.
- Czegoś tu brakuje - powiedziałam bardziej do siebie, ale na głos.
- Co masz na myśli? - spytał Liam siadając obok Lucy.
- No właśnie nie wiem. Tak jakby kobiecej ręki tu brakuje.
- W takim razie śmiało. Co proponujesz? - powiedział podając mi swojego laptopa.
- Niall? Jak nazywa się ten kwiat, co masz na parapecie w pokoju? - spytałam blondyna, który rozmawiał z Lucy.
- Nie wiem, storczyk? - wzruszył ramionami.
- Tak, storczyk. Sprawdzałam jak mnie słuchasz. Może jakieś kwiaty? - zwróciłam się do chłopaka obok mnie.
- Może być - uśmiechnął się słodko, na co na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
Złożyliśmy zamówienie na kwiaty i inne dekoracje do domu, które mają być dowiezione jutro z samego rana.
- Zamawiamy coś do jedzenia? - zapytał Niall, gdy usiadłam ponownie obok niego.
- Ja jakoś nie jestem głodna, ale jak chcecie to zamawiajcie - chłopak zmarszczył brwi słysząc moje słowa, ale nic nie powiedział.
Przez kolejną godzinę dyskutowaliśmy na temat aktualnego rankingu w piłce nożnej.
- Ja będę się już zbierać kochani - zwróciłam się do wszystkich. - Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia przed wyjazdem - powiedziałam widząc ich miny.
- Ale zobaczymy się jutro? - zapytał Harry.
- Jasne. Przecież nie mogę opuścić naszego wyjścia na kawę - zaśmiałam się do chłopaka, po czym wstałam i udałam się do przedpokoju.
Ubrałam buty, po czym spojrzałam na chłopaka przede mną. Opierał się o framugę z założonymi rękoma. Lekki uśmiech wkradł się na moje usta widząc go. Pokręciłam głową by zachować powagę, po czym zwróciłam się do bruneta.
- Będziesz pamiętał, by podlewać kwiaty?
- Raczej tak - zaśmiał się.
- Może zrób sobie przypomnienie w telefonie?
Chłopak pokiwał głową z rozbawieniem. Podeszłam do niego i zbliżyłam swoją twarz do jego.
- Do zobaczenia Liam.
Pocałowałam go delikatnie w policzek i wyszłam. Po chwili włączyłam się do ruchu na drodze i jechałam w kierunku sklepu cioci.
Mijane budynki rozmywały się za mną. Ludzie, mimo później godziny spacerowali bo mieście. Dzieci bawiły się na placu zabaw, a ich mamy plotkowały ze sobą nawzajem. Nikt nie zwracał uwagi na przejeżdżających obok nich nastolatków na deskorolkach. Każdy zachowywał się jakby to wszystko było naturalne. Miejsce wymarzone do zamieszkania.
~*~
- Możesz iść do domu Malwina. Ja się wszystkim zajmę.
Spojrzałam na asystentkę cioci.
- Nie wiem czy tego chcę - powiedziałam pod nosem, ale dziewczyna i tak to usłyszała.
- Coś się stało?
- Nie, wszystko w porządku. Dasz sobie radę sama? - zaczęłam ubierać już kurtkę.
- Tak. Poradzę sobie. Do jutra Mal. Wyśpij się, bo widzimy się z samego rana.
- Dobranoc.
Po niespełna 10 minutach byłam w domu. Krzyknęłam, że jestem, po czym udałam się do swojego pokoju. Wchodząc potknęłam się o walizkę, którą zostawiłam w pośpiechu rano. "Muszę przestać rozkładać wszystkie rzeczy po całym pokoju" pomyślałam.
Zgarnęłam z łóżka piżamę i udałam się do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrana w piżamę odpisałam na naszej grupie chłopakom i położyłam się do łóżka. Nastawiłam budzik na 6 rano,po czym zgasiłam światło i zasnęłam.
〜•〜
Następnego dnia w pracy pojawiłam się punktualnie, czego nie można powiedzieć o Lucy. Zaspana z kawą w ręku, weszła do budynku. Zaczęła narzekać na pogodę, komunikację miejską (którą i tak nie jeździ) i jedzenie w kawiarni obok.
- O której wróciłaś do domu?
- Jakoś o 2?
- To wszystko jasne. Leć na zaplecze, tam możesz się poobijać a przy okazji rozpakujesz nową dostawę. Potem się zamienimy - popchnęłam ją lekko w stronę magazynu.
Posłała mi wdzięczny uśmiech i tyle ją widziałam przez kolejne dwie godziny. W czasie przerwy udałam się by zobaczyć co moja kuzynka robi.Widok jaki mnie zastał wcale mnie nie zdziwił. Spała na stercie ubrań. Nie budząc jej wyszłam na sklep w tym samym momencie co wszedł Harry.
- Przyszedłem sprawdzić jak się mają moje przyjaciółki - uśmiechnął się wesoło moim kierunku.
- Ja, jak widzisz bardzo dobrze, ale gorzej ma się Lucy. Późno wróciła od Liama i teraz odsypia.
- Kazałem jej jechać wcześniej ale uparła się, że siedzi do końca.
- Cała ona.
Do sklepu weszły dwie dziewczyny. Przeszły obok Harry'ego obojętnie, co go zdziwiło.
Podążyłam wzrokiem za nimi, ale weszły między regały.
- Nasza kawa aktualna? - zwróciłam się do chłopaka.
- Jasne. O 16?
- Pasuje. Spotkamy się na miejscu. Muszę jeszcze trochę popracować.
- W takim razie do zobaczenia.
Harry wyszedł, a do kasy podeszły dziewczyny, które nas minęły. Podczas gdy ja kasowałam ich ubrania, cały czas czułam na sobie ich wzrok.
- Mogę wam jeszcze w czymś pomóc? - spytałam najgrzeczniej jak potrafiłam.
- To ty jesteś dziewczyną Nialla?
- Tak - rzekłam, po czym podałam im torby.
- Do czasu.
- Co masz na myśli? - przyjrzałam się dziewczynie uważnie. Miała może z 15 lat, a jej makijaż można by szpachelką ściągać.
- To, że on się tobą szybko znudzi. Nie chce, żebyś mnie źle zrozumiała, ale takich jak ty było przed tobą sporo. Spotykał się z jakąś dziewczyną miesiąc, po czym znajdował sobie kolejną i tak w kółko. Może pomyślisz teraz, ze chce sprawić ci przykrość, ale nic z tych rzeczy. Wydajesz się miłą i mądrą dziewczyną, ale widać, że nie żyjesz światem celebrytów. Szkoda by było, żeby to cię zniszczyło.
Kończąc swój monolog, uśmiechnęła się delikatnie, po czym obie wyszły.
Stałam w osłupieniu nie wiedząc co powiedzieć.
Znam wiele dziewczyn, które mają tak wiele makijażu, że można szpachelką ją ściągać. Ba! Pewnie nałożyły ją również szpachelką! Ale często takie dziewczyny interesuje tylko swój wizerunek i wygląd, a nie nauka i kształcenie się, więc pewnie ma chrapke na naszego seksiaka...
OdpowiedzUsuń